Alpejskie zapory wodne zbudowane są wysoko w górach i nie zawsze łatwo jest się do nich dostać, a co dopiero zagospodarować teren wokół nich. Od lat ich budowy były motywowane celami środowiskowymi i naturalnymi, a część z nich funkcjonuje jako elementy elektrowni. Dlatego w przypadku skończonej w 1970 roku zapory wodnej Schlegeisspeicher można być zaskoczonym. Mamy na jej terenie kilka adrenalinowych możliwości dzięki firmie Schlegeis 131. Ich nazwa bezpośrednio odnosi się do nazwy zapory jak i wysokości jej ściany – 131 metrów. To zaraz po Kölnbrein czyni ją drugą najwyższą tamą w Austrii oraz naszym placem zabaw. Miejscem dla wielkiej huśtawki w cieniu jej pond 50-letniej muru i tyrolki nad wąwozem Zillertal, który za zaporą się zaczyna.

Giant Swing – Huśtawka dla dzieci, dużych dzieci

Jeśli ostatnią huśtawką na jakiej się bujałeś była ta na osiedlowym placu zabaw, czas najwyższy -dosłownie i w przenośni, spróbować kolejny raz. Tym razem jednak staniesz na krawędzi ponad 50 letniej tamy i dasz krok w przepaść. Będą Cię trzymały kinetyczne liny, dzięki którym nie porozrywasz sobie bebechów gdybyś podobny skok robił na zwykłych, sztywnych linach. Doświadczysz przyjemnych motyli w brzuchu i dość bliskiego obcowania z ogromną betonową ścianą, gdy pobujasz się trochę w jej cieniu. Najmocniejszym momentem będzie zdecydowanie stanie na barierce gdy patrzysz się w dół, a napięte liny ciągną Cię w przepaść. Potem i tak nie będziesz miał na nic wpływu więc pozostaje nieposkromiona radość i krzyk, który ku uciesze publiki, odbije się echem od setek ton betonu.

Po ustaniu bujania ekipa opuści Cię na dół pod sam mur. Karabińczyk liny wyciągarki do której się przypinamy, może nas uderzyć w głowę, dlatego ten kask. Przy uderzeniu na pełnej prędkości w tamę czy spadnięciu raczej by nie pomógł. Drogę powrotną na szczy będziesz musiał pokonać pieszo. Jeśli nie jesteś sportowym typem, który nie lubi się ruszać będzie to jedyny minus. Ja to akurat ten sportowy gość, ale nawet jeśli bym nim nie był, to myślę poziom adrenaliny sprawiłby, że powrót na szczyt zająłby chwilę.

Flying Fox #Schlegeis 131

Gdyby nie niesamowity widok ściany zapory, na której długości ekipa Schlegeis 131 w 2018 roku rozwiesiła linę, jak i wąwozu zaczynającego się pod nami, napisałbym, że to tyrolka jakich wiele. Standard spokojnego zjazdu i doświadczenia wysokości przez 600 metrów jakie przyjdzie nam przelecieć. Jednak jak już nie raz się przekonałem, tak i tutaj miejsce robi różnicę. Co innego zjechać sobie nad jakąś polaną, co innego w dolinie Zillertal mając w tle ogrom metrów sześciennych betonu.

Podczas zjazdu nikt nie robi problemu byś miał w ręku telefon czy aparat na szyi, nie wspominając już o kamerkach GoPro z profesjonalnymi mocowaniami. Siedzisz sobie spokojnie i podziwiasz. Flying Fox Schlegeis 131 to nie najdłuższa i nie najszybsza tyrolka, za to zbudowana w charakterystycznym miejscu. Miejscu, które na zdjęciach robi większe wrażenie niż każda inna, na jakiej do tej pory zjechałem.

Piękna okolica Schlegeis Speicher

Okolice zapory Schlegeis to popularne miejsce turystyczne i teren parku krajobrazowego, do którego za wjazd płacimy. Z parkingiem na górze nie będzie problemu. Jest on często używany jako miejsce startowe do zdecydowanie najpopularniejszego szlaku górskiego. Prowadzi on do Olpererhütte i mostu Kebema Panoramabrücke o których więcej tutaj.

Poza Flying Foxem i huśtawką, na ścianie tamie mamy możliwość przejścia Via Ferrata! Co do cen i szczegółów odsyłam na oficjalną i przejrzystą stronę organizatorów tutaj. Okolica ma świetną infrastrukturę dla każdego. Można poskakać, polatać, zaliczyć jakiś szczyt, a przy okazji zrobić setki świetnych zdjęć. Za sprawą knajp: s`Raschtl, Zamsereck i Helmut’s Fischerhütte na nabrzeżu, wrzucimy też coś na ząb lub zimnego na gardło. Na odwagę albo już po wszystkim zmęczeni i spoceni wrażeniami 😉

Uwielbiam Tamy i Zapory!

Skoczyłem już z najwyższego bungee w Europie z tamy Contra w Szwajcarii. Skoczyłem również z najwyższej tamy w Austrii Kölnbrein na którą dodatkowo wjechał dźwig! Ogólnie zapory potocznie nazywane tamami uwielbiam! Majestatyczne konstrukcje i pomniki ludzkiej techniki. Budzą respekt i które w przeciwieństwie do np. drapaczy chmur są idealnie połączone z naturą. Jeśli poza możliwością ich zwiedzania w środku, spacerów po ich koronach dodamy elementy adrenaliny i sportów ekstremalnych – mamy mój przepis na perfekcyjny weekend i wspomnienia.