Okładka albumu Blondie - Parallel Lines z 1978 roku

Album Parallel Lines porzucając nieco punkowe brzmienie, dzięki serii hitów i niezaprzeczalnej charyzmie tytułowej blondynki Debbie Harry, przyniósł zespołowi Blondie globalny sukces. Został wydany 23 września 1978 roku jako najdoskonalsze połączenie mocnego popu lat sześćdziesiątych z rodzącą się nową falą. W dodatku grupa nie bała się z eksperymentować i wyszła z jego brzmieniem również na parkiet disco!

Przed premierą Równoległych Linii w ich amerykańskiej ojczyźnie wciąż byli uważani za niszowy zespół punkowy, pomimo wydania już dwóch albumów, mianowicie – Blondie (1976) i Plastic Letters (1978). Publiczność klubu CBGB z którego się wywodzili, ceniła ich nieco mniej od innych jego stałych bywalców o ugruntowanej już pozycji, czyli zespołów takich jak Ramones, Television czy Talking Heads. Wtedy bardziej od samej muzyki to osoba Debbie – w zdominowanym przez męskich wokalistów gronie, robiła większą różnicę. Przyniosło jej to nawet tytuł 'Punkmate of the Month’ popularnego wtedy w środowisku magazynu Punk Zine. A to głównie dzięki serii prowokacyjnych zdjęć zrobionych przez Chrisa Steina – współzałożyciela, autora i gitarzystę zespołu, a przede wszystkim jej ówczesnego chłopaka. Zaczynał ją fotografować w drugiej połowie lat 70. a negatywy zebrane przez lata, stały się z niemniej kultowe od stworzonej przez nich muzyki. To właśnie obiektywowi Chrisa zawdzięczam fakt, że sam też uwielbiam robić takie zdjęcia.

Mike Chapman na pokładzie

Kilka popularniejszych piosenek Blondie jakie przed wydaniem Parallel Lines mieli: X OffenderRip Her To Shreds i In The Flesh nie zrobiło z nich na tyle rozpoznawalnego zespołu, by również z 'komercji’ mogli zacząć żyć. Jednym słowem, byli obecni na scenie, ale nie w szerokiej świadomości muzycznych słuchaczy. Wymienionymi piosenkami zdobyli jedynie uznanie w Wielkiej Brytanii i Australii. Co jednak z perspektywy czasu ważniejsze, dzięki nim zwrócili na siebie uwagę szych z wydawnictwa Chrysalis Records. Potem swoje wydreptał ówczesny manager Blondie – Peter Leeds. Chciał, by do pracy nad nową muzyką studio oddelegowało australijskiego producenta Mike’a Chapmana, którego mieli na umowie. Udało mu się.

Zespół, wydawnictwo oraz nowy producent chcieli wykorzystać drzemiący, aczkolwiek nie odkryty jeszcze w całości potencjał. Sam Mike Chapman z kilkoma hitami na koncie, był już wtedy uznanym producentem i miał talent w dostrzeganiu świetnej popowej melodii, gdy tylko ją usłyszał. Taka była jego misja, zrobić z podziemnego Blondie rozpoznawalną markę dla szerszego spektrum odbiorców. Sesje nagraniowe odbyły się latem 1978 roku w studiu Record Plant w Nowym Jorku. Przez setki powtórzeń i dążącego do perfekcji Mike’a atmosfera w studiu była dość napięta. Jednak żadna ze stron nie zdawała sobie sprawy, że taki ostry początek dopiero rozpoczynał ich długoletnią przygodę oraz wzajemną współpracę.

Równoległe Linie

Utwór Hanging On The Telephone po raz pierwszy został wydany przez amerykańskie popowe trio The Nerves z Los Angeles w 1976 roku i spotkał się z niewielkim zainteresowaniem. Piosenka zwróciła na siebie uwagę Blondie, kiedy usłyszeli ją na taśmach, które podarował im znajomy Jeffrey Lee Pierce. Przesłuchiwali często takie taśmy i winylowe płyty z polecenia, szukając inspiracji. Zdecydowali, że chcą nagrać jej swoją wersję i poprosili autora Jacka Lee z zespołu The Nerves o pozwolenie. Jack zdał sobie sprawę, że dzięki nim jako autor dotrze do większej publiczności, niż samemu i był oczywiście zachwycony tym faktem. Zwłaszcza, że miał małe problemy finansowe, a pieniądze z tantiem brzmiały interesująco.

Pomysł producenta Mike’a Chapmana, aby zrobić z niej wyłącznie instrumentalne intro albumu z charakterystycznym sygnałem telefonu, został przez zespół zbojkotowany. Uznali to za tandetne i nagrali ją kompletną razem z wokalem. Nie zajęła dużo miejsca ponieważ trwa tylko 2 minuty i 14 sekund, więc takim sposobem dołączyła do ostatecznego miksu albumu. Nie mieli tylko pomysłu na jej konkretne zakończenie, więc Mike spontanicznie dograł swój wokal. Ostatnia linijka „Oh, oh, oh, oh, run to me, yeah” należy właśnie do niego.

One Way Or Another

One Way Or Another był oparty na gitarowym riffie stworzonym w pokoju hotelowym przez Nigela Harrisona. Podczas trasy koncertowej Nigel mieszkał w tym samym pokoju co Jimmy Destri. To właśnie Jimmy uznał go za świetny fundament do pracy i zaprezentował go pozostałym członkom zespołu. To jest dokładnie ten riff, który zaczyna piosenkę. Sam Nigel wspomniał w biografii, że wstydził się go zaprezentować. Gdyby nie ten dzielony pokój, nigdy by się za niego nie zabrali.

Debbie uzupełniła utwór tekstem zainspirowanym złymi doświadczeniem z chłopakiem, który ją prześladował – stalkerem. Z tego powodu zaśpiewała ją w dość agresywnym i energicznym tonie, niemal demonicznie. Silny wokal stał się wtedy jedną z ich charakterystycznych wizytówek, a ten kawałek to najlepszy przykład i jedna z najbardziej rozpoznawalnych piosenek Blondie.

One Way or Another została wydany jako czwarty północnoamerykański singiel z Parallel Lines. Piosenka osiągnęła 24 miejsce w USA i 7 w Kanadzie. Nie została wydana jako singiel w Wielkiej Brytanii. Tam znalazła się na listach przebojów po raz pierwszy w 2013 roku po tym, jak na jej cover zdecydowała się grupa One Direction.

Picture This

Pierwszy singlem albumu była Picture This, która zaczyna się od słów „Wszystkiego czego chce to pokoju z widokiem”. Nie chodziło tu w żadnym wypadku o widok przez okno, a raczej jakiegoś dobrze zbudowanego kochanka. Wspaniała piosenka o miłości w nowej fali, w której Debbie skupia się na zgłębianiu pożądania i seksualności. Przełamała bariery pozwalające kobietom być bardziej otwartymi na ich pragnienia w muzyce. Była nieugięta, by nie cenzurować i reflektować się w żaden sposób. Potrzeba było kiedyś odwagi by śpiewać „Dam ci moją najlepszą godzinę, tę którą spędziłam oglądając cię pod prysznicem”.

Jak by słów było mało, to samo fizyczne wydanie singla, na okładkowym zdjęciu przedstawiało Debbie liżącą czarny winylowy krążek. Spotkało się to z wtedy ze zrozumiałą krytyką. Jednak to co w 1978 roku było nietaktowne i kobiecie w mediach nie wypadało, obecnie chyba nikogo już nie oburzy? Moim zdaniem dobry papierek lakmusowy do przyjętych obecnie norm i popkulturowych standardów.

Fade Away And Radiate to rozpoczynający się tęsknym wokalem utwór, któremu towarzyszy lekka perkusja i delikatne syntezatory. W miarę rozwinięcia piosenka nabiera bogatszej aranżacji, uzupełnionej rozbudowanym solo gitarowym w wykonaniu jej wirtuoza Roberta Frippa. Jedna z najpiękniejszych rockowych ballad jakie stworzyli. Tekst traktujący o zmarłych gwiazdach kina i muzyki. Nawet jeśli już umarli, to „powtarzające się elektryczne twarze” w telewizji, nie pozwalają im umrzeć w naszej świadomości.

Blondie w stylu ABBY?

Dźwięczna popowa Pretty Baby była inspirowana filmem o tym samym tytule – Ślicznotka (1978). W filmie zadebiutowała dziecięca aktorka Brooke Shields – wtedy 13 letnia, która zagrała prostytutkę! Kontrowersyjny film który spotkał się ze skrajnymi komentarzami, podobnie jak wśród punkowych fanów zespołu sama piosenka. Dla wielu z wcześniejszych słuchaczy Blondie, ta była zbyt popowa, w stylu ABBY. Ze śpiewnym refrenem i z przyjemną, wręcz słodką nastoletnią melodią. Jimmy Destri wspomniał anegdotę z czasów, gdy w okresie premiery albumu dawali koncert w klubie CBGB. Człowiek z publiczności podszedł do niego i tarmosząc go wykrzyczał, że ich nowa płyta – nieużywająca niecenzuralnych słów – jest do bani! Jimmy zdał sobie wtedy sprawę, że właśnie udało im się przebić szklany sufit.

I Know But I Don’t Know to na szczęście jednorazowa muzyczna zabawa. Została napisana przez Franka Infante i wykonana jako duet między nim a Debbie. Na tak wyjątkowym albumie jest dla mnie tylko średnim wypełniaczem. Dobrze że Frank w zespole odpowiadał przede wszystkim za gitarę elektryczną, a nie wokal.

Tytuł 11:59 to sam w sobie godzina, a piosenka z założenia opowiada o izolacji społecznej i poczuciu wyobcowania. Bujania w obłokach i w swoim świecie, którego można doświadczyć nawet będąc w tłumie znajomych lub na środku sceny. Emocje świetnie oddane przez pędzący głos Debbie i chwytliwą linię przyjemnie budujących dźwięki syntezatorów Destriego. Jimmy był nie tylko autorem muzyki ale i słów. Piękne zagrało to razem. Ta piosenka to muzyczny motyw do ucieczek z imprez, na których już się nam znudziło. Godzina11:59 jest moim zdaniem jednym z najlepszych 'nie popularnych’ hitów Blondie. Zawiera wszystko za co uwielbiam ich muzykę i mimo że starsza ode mnie, to ciągle jest tak eklektyczna i ekscytująca, jak w czasach gdy ja nagrywali.

Czy coś się stanie?

Po tym jak cover Hanging On The Telephone tak dobrze do nich pasował, Blondie nagrało kolejną piosenkę napisaną przez Jacka Lee – Will Anything Happen. Jest to jeden z bardziej rockowych momentów na albumie. Garściami czerpie esencję z ich wczesnych punkowych dokonań jak chociażby Detroit 442 i łączy je z 'nową’ popową wrażliwością.

Sunday Girl to następny na trackliście albumu jeden z najbardziej popowych brzmieniowo kawałków. Nawiązuje do brzmień dziewczęcych grup lat 60. takich jak The Ronettes i The Crystals. To rytmy z którym po raz pierwszy flirtowali w piosence In The Flesh w 1976 roku. Znam wywiad w którym Chris Stein powiedział, że utwór został napisany o kocie – Sunday Man którego kiedyś miał. Widywał go tylko po powrocie z trasy dlatego ta niedzielna nazwa. W książkowej biografii zespołu jednak Jimmy Destri całkowicie obala jego historię. Jest przekonany, że była to piosenka o jego miłości napisana do i dla Debbie. Wers „Cold as ice cream, but still as sweet” idealnie pasuje do jej osobowości, więc wersja Jimmiego lepiej się broni.

Heart Of Glass

Heart Of Glass był częścią ich repertuaru w różnych wcieleniach już od 1975 roku. Znana również jako Once I Had A Love i The Disco Song. Była pierwszą piosenką, którą Mike Chapman zainspirowany elektronicznym brzmieniem Giorgio Morodera, Kraftwerk i Bee Gees przerobił z grupą podczas pracy nad tym albumem. Materiał który Blondie już miało, był idealnym fundamentem do postawienia na nim współpracy z nowym producentem. Pokażcie mi co macie, a ja wam pokażę co bym tutaj dodał i pozmieniał.

Heart of Glass to jedna z pierwszych piosenek, które napisałem ale minęły lata, zanim nagraliśmy ją właściwie. Próbowaliśmy ją jako balladę, jako reggae, ale nigdy nie działała, a teksty nie dotyczyły nikogo. Były tylko żałosnym jękiem o utraconej miłości” – Chris Stein. „Dopiero gdy jako zespół spotkaliśmy się z producentem Mikem Chapmanem, aby rozpocząć pracę nad Parallel Lines, Mike poprosił nas o zagranie wszystkich naszych piosenek. Na koniec powiedział 'Czy masz coś jeszcze?’ Nieśmiało powiedzieliśmy; 'No, jest ten stary’. Spodobał mu się, uznał że jest fascynujący i zaczął skupiać się na nim” – Debbie Harry.

Przyspieszony kurs jego skrupulatnego sposobu pracy obejmował niezliczone powtórzenia aby w efekcie stworzyć bogaty dźwięk i przekształcić go w migoczący klasyk disco, który znamy do dzisiaj. Sama Debbie wokalnej inspiracji do zaśpiewania kawałka odnalazła w Donnie Summer. Taka ewolucja przemiana The Disco Song w Heart Of Glass zajęła kilka dni i w efekcie zapewniła zespołowi przełom w karierze.

Muzyczny majstersztyk i bogactwo instrumentów: gitara, bas, perkusja, syntezator! To wejście wysokim wokalem Debbie, zabrało ich z punkowych klubów Nowego Jorku na areny świata i zaczęło gruntować status Harry jako czołowej twarzy nowej fali, a zespół jako jej głównego reprezentanta. Po dzisiaj to ich największy i ponadczasowy hit.

Parkiet disco w Nowym Jorku

Teledysk Heart Of Glass zaczyna się z widoku ptaka i skupia na nocnej panoramie Nowego Jorku końca lat 70. Znad dopiero kilkuletnich wieżowców World Trade Center kolejno ulicami przenosimy się dosłownie na parkiet disco! Pomysł na niego od początku był taki prosty. Ciemne i puste nocne ulice, a zespół już nie w klubie CBGB, a na parkiecie disco gdzie trwa zabawa. Motyw po części zaczerpnięty z postaci i subkultury jaką wykreował John Travolta w filmie Gorączka Sobotniej Nocy (1977). Pracujemy w ciągu tygodnia, by w sobotnie wieczory zaszaleć na parkietach i pobawić się w rytmach disco.

Moim zdaniem nie potrzebowali wymyślnych klipów do swoich piosenek, bo tak jak w tym teledysku, całą uwagę skupiała sobą Debbie. Oczywiście piszę to z męskiego punktu widzenia, ale nie wiem jaka scenografia mogłaby być wtedy lepsza od jej seksapilu. Panowie bawiący się swoimi instrumentami, tudzież srebrną kulą byli tylko tłem.

Falstart z pierwszym singlem w USA

I’m Gonna Love You Too to kolejny cover na tym albumie, w oryginale to piosenki Buddy Holly z 1958 roku. Wersja tutaj jest połączeniem rock’n’rolla z lat 50. punkowych korzeni Blondie i nowych pomysłów producenta Mike’a Chapmana w stylu Stumblin In, którą napisał dla Suzi Quatro.

Wydawnictwo Chrysalis Records wybrało I’m Gonna Love You Too jako główny singiel promujący ten album w USA. To dlatego, że największym hitem z poprzedniego albumu Plastic Letters (1977) była w USA piosenka Denis, która też była coverem. Takie rozumowanie okazało się jednak błędną decyzją ponieważ piosenka nawet na nie weszła na listy przebojów i przepadła całkowicie. Z dzisiejszej perspektywy to wyraźny kontrast z późniejszymi przełomowymi amerykańskimi singlami z Parallel Lines. Były to kolejno Hanging on the Telephone, Heart of Glass i One Way or Another.

Zamykająca album solowa kompozycją Debbie Harry Just Go Away ocieka jej szyderczym, agresywnym nastawieniem i z krzyczącymi w tle panami przywołuje na myśl Rip Her To Shreds.

Blondie to rodzice Nowej Fali

Nurt nowej fali new wave – to gatunek muzyczny wywodzący się z punk rocka, który charakteryzowało bardziej wyrafinowane i bogatsze brzmienie w stosunku do muzyki punkrockowej. Blondie, a szczególnie ta płyta, to jej najlepsza wizytówka. Wybuchowa mieszanka popu, punka i disco stworzyła ich trzeci album, a następnie wdarła się na listy przebojów. Spowodowała, że ludzie doszli do błędnego przekonania, że ​​to w ogóle pierwszy album Blondie w historii! Z praktycznego punktu widzenia, nawet z ich nowojorskimi punkowymi korzeniami, za taki może być uważany. Jest pierwszym, który wprowadził ich hity na międzynarodową scenę. Dużo zespołów już podczas debiutu zdobywa sławę i uznanie, Blondie udała się ta sztuka 'dopiero’ z trzecim albumem w karierze. Do trzech razy sztuka w praktyce? Udowodnili również, że zespół to nie tylko ładna dziewczyna na wokalu, a grupa uzdolnionych twórców z talentem.

Klasyczna okładka Parallel Lines

Od początku wspólnie z menadżerem mieli koncept i zgodzili się na okładkę z motywem równoległych linii. Biało czarne barwy odzwierciedlać miały kontrasty świata. Podczas sesji zdjęciowej przez kilka godzin nikt nie chciał się uśmiechać, przecież to punk rock! Menadżer poprosił ich jednak o jedno zdjęcie z uśmiechami i nikomu nie mówiąc wybrał je wkrótce jako okładkowe. Nikomu w zespole nie spodobała się ta samolubna decyzja. Uważali, że z tymi radosnymi twarzami wyszli na mało poważnych. Jednak gdy tylko zastukał do ich drzwi artystyczny a kieszeni komercyjny sukces, nikogo już więcej to nie burzyło.

Moim zdaniem, jako człowieka od reklamy, okładka bardzo Beatlesowa i uporządkowana z oryginalną estetyką. Eleganccy panowie z vibem lat 60. i jednocześnie stylowym pazurem w postaci trampek. Debbie w środku z ukrytym przekazem patrzcie koga ja tutaj mam wokół siebie. O ile słowo 'kultowy’ jest często nadużywane, tak tutaj zarówno do muzyki ale również okładki pasuje idealnie.

Choć Parallel Lines jest wspaniałym albumem, to moim ulubionym w ich dyskografii jest wydany jako czwarty Eat to the Beat (1979).