ABBA na okładce Super Trouper

Jeżeli do poprzednich dwóch płyt miałem pewne zastrzeżenia, tak do Super Trouper trudno mi się przyczepić. Zanim go zrecenzuję, winien jestem kilka wyjaśnień. ABBĄ zachwyciłem się w wieku 9 lat. ABBA w tym okresie, wydała w Polsce swoje pierwsze dwie płyty – wiadomo które. Istnienie grupy w latach 1974-1982 analogicznie obejmuje u mnie okres mojego życia w przedziale 6-14 lat. Z uwagi na mój ówczesny młody wiek, pisząc, posiłkuję się obecnymi odczuciami ale często mieszam je ze wspomnieniami z dzieciństwa. Stąd czasami niektórym może się wydać dziwne, w jaki sposób postrzegam wybrane albumy tej grupy.

By od razu rozwiać wątpliwości, płytę Super Trouper mogę oceniać już tylko z pozycji dzisiejszej. W 1980 roku, gdy się ukazała, ABBA była mi już muzycznie obojętna. Oczywiście dalej lubiłem jej pierwsze trzy płyty: Waterloo (1974), ABBA (1975) i Arrival (1976), ale reszta nie pociągała mnie w ogóle. W świadomości gdzieś tam przewijały się strzępy, urywki z kolejnych płyt Szwedów, ale ja wtedy byłem już opętany muzyką rockową. Zwłaszcza klasyką rock’n’rolla, rockabilly no i doświadczałem rzeczy najpiękniejszej na świecie, czyli poznawałem, a w zasadzie odkrywałem The Beatles. 

By napisać prawdę, to dopiero ostatnia płyta The Visitors (1981), nadana w trójce w okolicach ’82 roku i do tego zapowiedziana, że to już ostatnia ABBY, przykuła moją uwagę. Super Trouper wtedy znałem tylko z tytułowej piosenki, która gościła w radiu dość często. Znałem też wygląd okładki, gdyż ta płyta dość często widywana była w komisach i na giełdach płytowych.

Mój renesans słuchania ABBY nastąpił dopiero w początkach lat 90. i to dopiero wtedy dobrze poznałem zawartość albumu Super Trouper. Myślę, że te trzydzieści lat słuchania tej płyty, pozwoliło mi wyrobić sobie dość dobrze opinię o niej. Czas się więc podzielić tymi odczuciami.

Super Trouper – estradowy reflektor

Całość w klimacie disco otwiera piosenka Super Trouper będąca wizytówką tego albumu. Choć w 1980 roku muzyka disco brzmiała już inaczej, panowie lekko przeoczyli ten fakt – zapewne przez bycie w tamtym czasie w ciągłym galopie. Zresztą tekstem w tej piosence dają temu upust. Co od razu rzuca się w uszy, to to, że pomimo progresji w muzyce, kompozycja ponownie ma piosenkową lekkość jak hity z pierwszego okresu działalności zespołu.

Zaraz po niej rozpoczyna się The Winner Takes It All. Jest to chyba według większości miłośników grupy – ich najlepsza piosenka w ogóle. Dodatkowo smaczku dla fanów dodaje ścisłe powiązanie tekstu, wokalistki – w tym przypadku Agnethy, z faktami z jej życia prywatnego. Agnetha w tej piosence wspięła się na szczyt perfekcji tworząc wspaniałą interpretację i pokazując swój cały talent wokalny. Co ciekawe, Björn zapytany o genezę tej piosenki otwarcie mówi, że to on jest autorem tekstu i że nie odnosi się on wcale do ich życia prywatnego. Swoją drogą, uważam, że trzeba było mieć wtedy tupet, by w okresie tuż po rozwodzie, swojej byłej żonie kazać zaśpiewać ten tekst. Nawet jeśli uważa się, że nie ma on nic wspólnego z doświadczeniem i emocjami jego – wtedy już byłej, żony.

Zwycięzca bierze wszystko

Fani od razu dorobili otoczkę obyczajową do tej piosenki. Porównań i odwołań w tekście do wizji, jaką miała większość miłośników było sporo. To chyba głównie przez tę piosenkę, Agnetha dorobiła się wizerunku tej najbardziej pokrzywdzonej przez „niedobrego” Björna. Prawda co do rozpadu małżeństwa była bardziej złożona i trudno tu mówić o jakimś jednostronnym porzuceniu kogoś. Piosenka The Winner Takes It All odniosła ogromny sukces, jakiego nawet członkowie zespołu nie przewidywali. Björn z Bennym nawet w wywiadzie bagatelizowali wielkość tej kompozycji, uważając ją za nic specjalnego, zwłaszcza w kwestii melodii.

Hit za hitem

Po tym popisie Agnethy na płycie mamy piosenkę On And On And On. Wprawne ucho dosłucha się w niej pomysłu zaczerpniętego z Good Vibrations od Beach Boysów. Chociaż może to tylko moje zbyt daleko idące porównanie i zbieżność powstała zupełnie przypadkowo? Przy dwóch pierwszych utworach, ten trzeci nie wypada aż tak okazale, ale to w dalszym ciągu solidna i barwna kompozycja. Za to kolejna piosenka Andante, Andante to ukłon dla miłośników kompozycji typu Fernando czy Chiquitta. Wydana nawet na rynku południowo Amerykańskim na singlu. Ma ten sam klimat, tzn. łagodność połączoną z melancholią. Zamyka pierwszą stronę Me And I. Piosenka o rozdwojeniu jaźni, zresztą nawet do Jekyll i Hyde’a odwołuje się tekst. Polecam, bo naprawdę fajny to kawałek, zwłaszcza gdy zwrócimy uwagę na słowa.

Stronę B otwiera piosenka taka trochę niby okolicznościowa Happy New Year. Jednak w tekście przewija się refleksja nad przemijaniem kolejnych nadziei, więc życzenia szczęśliwego nowego roku dostają tutaj dość gorzką otoczkę. Naprawdę kolejny świetny tekst ubrany w piękną melodię. Sporo na tym albumie jest nostalgii. Następna Our Last Summer zapewnia nam ją w dawce wręcz gigantycznej. Kto wie, czy to nie jest najładniejsza melodia na tej płycie. Gdyby nie wymiar emocjonalny na The Winner Takes It All to ta piosenka byłaby zdecydowaną faworytką całości tego wydawnictwa. Pomijam już tu łatwość identyfikowania się z tekstem każdemu słuchaczowi. Kto w końcu nie ma co wspominać z przeszłości, zwłaszcza dawnej miłości? Przepiękna piosenka, jedna z najlepszych w całym bogatym dorobku ABBY. 

Disco made in 80s

Kolejna piosenka The Piper odwołuje się do muzyki folkowej i to zarówno smaczkami muzycznymi, jak i tekstem. Dziwna to kompozycja bo składa się jakby z trzech prawie identycznych fragmentów, różniących się tylko tekstem. Dodam, że to jeden z moich ulubionych tekstów tej grupy, pomimo że w sumie jest dość prosty. Pomysł na niego, kto wie, czy nie zrodził się z opowieści o szczurołapie, który za pomocą muzyki wyprowadził z miasta gryzonie? Jeżeli moja teoria jest chybiona, to ja i tak znajduję pewną analogię w tym tekście do tej opowiastki, stąd moje odczucia. 

Kolejna hit z tej płyty to Lay All Your Love On Me i tu już nie ma mowy o kompromisie. To typowe disco made in 80s. Brzmienie, rytm, te syntezatory w tle i mocno zarysowany beat to esencja tego stylu w 1980 roku. Zawsze mnie dziwiło, dlaczego tę płytę każdy określa jako typowo dyskotekową, gdy tak naprawdę tylko jeden utwór na niej – właśnie ten, jest osadzony w tym gatunku.

Kończący całość The Way Old Friends Do to taka trochę ogniskowa piosenka. Coś w stylu znanej na całym świecie i w różnych językach śpiewanej, starej szkockiej pieśni Auld Lang Syne. U nas popularnej jako Ogniska już dogasa blask. W tym przypadku, akurat tematem głównym jest stara sprawdzona przyjaźń. Piosenka wzruszająca z klimatem kominkowym lub jak kto woli ogniskowym.

Super Trouper – Album gdzie artyzm nie zaszkodził przebojowości

Z tego albumu wykrojono sporo singli, bo chyba osiem. Oczywiście nie wszystkie ukazały się wszędzie. Warto odnotować, że aż dwa numery zdobyły pozycję pierwszą na angielskich listach przebojów. Także i w USA zespół ABBA zaznaczyła tym albumem swoje miejsce na listach. W reedycji płyty Super Trouper dodano jako bonusy dwie piosenki: Elaine oraz Put On Your White Sombrero. Obie doskonale uzupełniły całość i szkoda, że nie upchnięto ich wcześniej na oryginalnym wydaniu.

Przy recenzji płyty Arrival (1976) napisałem celowo, że było to szczytowe osiągniecie zespołu pod względem sukcesu komercyjnego. Album Super Trouper za to uważam za szczytowe osiągniecie artystyczne. Oczywiście artyzm tutaj nie przeszkodził przebojowości. Ocena pięć gwiazdek na pięć możliwych w pełni usprawiedliwiona. Szkoda tylko, że większość, w tym i ja, tę płytę doceniło po czasie.

W 1980 roku, stosunek większości młodych do ABBY był trochę lekceważący. ABBA stawała się wtedy zespołem starszego pokolenia, czyli tych, co pamiętali okres ich kariery z pierwszych trzech płyt. Dla młodych rodził się wtedy new romantic, nowa fala rządziła na całego! Z kolei w muzyce pop, zwłaszcza w Niemczech, Polsce i Rosji, do łask zaczynały wracać piosenki pochodzące ze słonecznej Italii. Na razie śpiewane jeszcze w rodzimym języku.

Gościnnie Krzysztof Sierszuła

The Winner Takes It All – z podtekstem czy bez?

Nie chcę rozmawiać o tym co przeżyliśmy
To rani mnie, to teraz jest już historią
Rozegrałam swoje karty jak i ty swoimi grałeś
Nie ma już nic więcej do powiedzenia,
więcej asów nie ma w tej grze

Zwycięzca bierze wszystko, przegranemu zostaje niewiele
Po drugiej stronie Wiktorii taki już jest los

Leżałam w twych ramionach, myślałam – tam moje miejsce
Sądziłam, że to ma sens, Zbudowałam mur ochronny
Zbudowałam dom, myśląc, że w nim będę silna
Byłam głupia grając według reguł
Bogowie rzucają kostkami do gry, bez emocji
A ktoś na ziemi, traci kogoś bliskiego

Zwycięzca bierze wszystko,przegrany musi upaść
Zasady gry są proste, dlaczego miałabym narzekać

Powiedz, czy ona całuje cię jak ja ciebie kiedyś całowałam ?
Czy czujesz to samo, kiedy wykrzykuje imię twe ?
Gdzieś w głębi Wiesz, że tęsknię do ciebie
Lecz co mam powiedzieć ? Zasad trzeba się trzymać
Sędziowie wydadzą wyrok.Tacy jak ja muszą się z nim zgodzić
Widzowie, ciągle na drugim planie, Nowa gra, nowe szczęście
Kochanek czy przyjaciel ? Coś małego czy dużego ?

Zwycięzca bierze wszystko

Nie chcę już rozmawiać, Bo to mnie smuci
Rozumiem cię. Przyszedłeś, by przywitać się
Przeprosić chcę, że czujesz się źle
Widząc mnie spiętą, Niepewną siebie
Widzisz

Zwycięzca bierze wszystko
Zwycięzca bierze wszystko
Gra znowu się zaczyna
Kochanek czy przyjaciel ?
Coś dużego czy małego ?
Zwycięzca bierze wszystko