Ta płyta przyniosła pierwszy sukces oraz pokazała potencjał grupy. Przede wszystkim wykazała to, że młody zespół ma pomysł na siebie. Tytułowa piosenka, zanim pojawiła się na płycie, wzięła udział w festiwalu Eurowizji w 1974 roku i go wygrała. Wcześniej ABBA również próbowała szczęścia w tym konkursie. Niestety piosenka Ring Ring zamieszczona później na „debiutanckiej” płycie w 1973 roku się nie zakwalifikowała. W wersji szwedzkiej albumu Waterloo, piosenka tytułowa pojawia się na płycie dwukrotnie. Zamieszczono bowiem dodatkowo wersję w języku ojczystym. Być może z uwagi na dobry i wyrównany poziom tego albumu jako całości, zdecydowano się, by to właśnie on był pierwszą oficjalną wizytówką grupy. Tym samym, wcześniejszy debiut potraktowano jako poligon doświadczalny, a może nawet falstart. Nie podpisany nawet nazwą ABBA.
At Waterloo, Napoleon did surrender
Waterloo – zdecydowanie największy przebój z tej płyty, to nic innego, jak zgrabny utwór rock’n’rollowy, oparty na jego tradycyjnej formie. Jeżeli prawdą jest, że o przebojowości piosenki świadczą pierwsze sekundy jej trwania, to Waterloo całkowicie spełnia tę zasadę.
Po nim Sitting In The Palmtree. Jedna z tych piosenek, która z latami słuchania, stała się ze zwykłego wypełniacza – miłym muzycznym akcentem. Kompozycja oparta trochę na karaibskich brzmieniach, po wsłuchaniu się w nią, posiada mnóstwo smaczków aranżacyjnych. Jedyna jej wada to taka, że nie posiada tej mocy przebojowej co wcześniejsza.
Jeżeli Sitting In The Palmtree trochę nas uśpiła, to kolejna King Kong Song podrywa nas na nogi ponownie, i jak Waterloo, ta również w rytmie rock’n’rolla. Kompozycja, która obecnie wśród moich znajomych ma spore wzięcie z uwagi na glamowe brzmienie i dość spory rockowy pazur. Oczywiście ten pazur traktować należy z wyrozumiałością. W końcu jej kompozytorzy to zdeklarowani muzycy pop, którzy wręcz definiowali ten gatunek.
Pamiątka z wakacji
Jeżeli tytułowe Waterloo to największy hit z tej płyty, to Hasta Manana jest niewątpliwie największą jej ozdobą. W Polsce doczekała się ta piosenka dość szybko coveru w wykonaniu Ani Jantar. Tak oto, w naszym kraju, w świadomości funkcjonowały równocześnie dwie wersje tej niesłychanie uroczej kompozycji. W późniejszym okresie zespołu, doczekała się ona również wersji hiszpańskiej. W założeniu, to Hasta Manana miała być piosenką startującą w eliminacjach do Eurowizji. Jednak jak wiemy, wybór padł na Waterloo. Głównie dlatego, że w aranżu wykorzystane zostały obie wokalistki. Ciekawe, czy również z Hasta Manana zespół odniósłby sukces?
Piosenka stała się bardzo popularna – co nie dziwi, zwłaszcza w Hiszpanii oraz… w Polsce. To z hiszpańskich programów istnieją jedyne dwa telewizyjne wykonania tej piosenki. Z nieznanych mi powodów, pomijana jest na składankach z największymi przebojami grupy. Według mnie, to kompozycja zasługująca na pierwszą piątkę najlepszych piosenek sympatycznych Szwedów. Powstała na raty. Panowie zgrali melodię Stigowi – niedocenionemu piątemu członkowi zespołu i dali mu ją na taśmie, na wyjazd urlopowy. Stig, który często odpowiadał za teksty piosenek, zabrał melodię na wakacje ze sobą. Na urlopie słuchając radia i słysząc jak żegna się prezenter radiowy po hiszpańsku, wpadł na pomysł tytułu. Tak się narodził pomysł na Hasta Manana.
Tekst podyktował przez telefon i już na kolejny dzień, dziewczyny zaczęły przymierzać się do tej piosenki. Nie wychodziło to zbyt dobrze. Może posłużę się wypowiedzią samej Agnethy, która jako fanka piosenkarki Connie Francis, wpadła na pewien pomysł. Jak wspomina:
Zdawałyśmy sobie sprawę, że żadna z nas nie jest w stanie tego zaśpiewać i zaczęliśmy się powoli poddawać. Pewnego razu zostałam w studio sama i pomyślałam, że mogłabym spróbować naśladować Connie Francis. Włożyłam w śpiew dużo uczucia i doszliśmy do wniosku, że tak powinno być, że brzmi to dobrze.
Tak oto powstała jedna z piękniejszych piosenek na albumie. Jednak Hasta Manana nigdy nie wyszła na singlu w oficjalnym zestawieniu płytowym ABBA. Były jedynie lokalne wyjątki i wydano tę piosenkę na siedmiocalówkach we Włoszech, Japonii i rzecz jasna w Hiszpanii.
Prolog do światowego sukcesu
Na albumie Waterloo znalazły też miejsce kolejne, już w pełni ABBA – stylowo brzmiące piosenki, które w różnych krajach stały się mniejszymi lub większymi przebojami. Z pewnością sporo namieszała piosenka Honey, Honey, będąca bardzo popularna w Niemczech, ale także i w naszym kraju. Dance (While The Music Still Goes On) z głównym wokalem panów pokazała zaś, że i mężczyźni w tej grupie posiadali potencjał wokalny. Aby dodać więcej liryzmu, w to albumowe zestawienie wmieszano kolejną śliczną balladę – Gonna Sing You My Lovesong.
Ta płyta pomimo sporego sukcesu, nie ugruntowała pozycji grupy w świecie muzycznym. Olbrzymi sukces Waterloo po konkursie Eurowizji dość szybko się ulotnił i wszystko wskazywało na to, że ABBA podzieli los wielu innych laureatów. To, że teraz wszyscy doskonale znamy tę płytę, zawdzięczamy głównie temu, że po odniesieniu jeszcze większego sukcesu kolejnego albumu, odkurzono i wylansowano ponownie wcześniejszy, czyli ten.
Sporą niespodzianką, dla nas Polaków, był fakt ukazania się tej płyty na naszym krajowym rynku. Dokonała tego wytwórnia Polskie Nagrania Muza w roku 1975. Wersja wydana u nas, to edycja na rynek poza szwedzki, czyli z pominięciem szwedzkojęzycznej wersji tytułowej piosenki.
By podsumować całość. Płyta Waterloo, to pierwsza z prawdziwego zdarzenia płyta grupy ABBA. Taka, która zawiera 100% dobrego materiału, z czego większość nosi cechy przeboju. Doskonała i pogodna z trzema wylansowanymi hitami: Waterloo, Hasta Manana i Honey, Honey. Były one jednak promowane z pełną siłą dopiero w chwili odniesienia sukcesu kolejnego albumu.
Gościnnie Krzysztof Sierszuła