Bunty Bailey i Morten Harket na planie teledysku Take On Me w reżyserii Steva Barrona

Historię piosenki Take On Me przedstawiłem szczegółowo tutaj, jednak jak wiadomo, nie istnieje ona bez teledysku, a teledysk nie istnieje bez niej. Można sie tylko zastanawiać, co jest bardziej popularne, bo są jak Alfa i Omega. Dlatego w tym tekście by popkulturowa historia piosenki stała się kompletna, skupiłem się wyłącznie na teledysku Take On Me. Jednym z najlepszych klipów w historii ever.

Właściwy człowiek, na właściwym miejscu

Historia zaczyna się kiedy Jeffrey Ayeroff – ówczesny szef marketingu Amerykanów z Warner Brothers Music dostał zadanie, by skupić się na promocji „nowej” piosenki. Kawałek został nagrany już po raz trzeci! przez nikomu nieznanych Norwegów z a-ha. Jeffrey dysponował dużym budżetem ponieważ włodarze amerykańskiego studia byli dość entuzjastycznie nastawieni do piosenki i w przeciwieństwie do Brytyjczyków, słyszeli w niej hit.

Była połowa lat 80. W muzycznej telewizji MTV rządziły kolorowe klipy i reklamy w stylu policjantów z Miami, o budżetach podobnych do Europejskich filmów. To w Hollywood kręciła się wtedy forsa na promocję, nie w Europie. Jeff nie bez powodu został dyrektorem u Warnera, by teraz nie chcieć czegoś unikatowego i oryginalnego. Taki był – łowca talentów i rynkowej niszy.

Jego uwagę zwrócił krótki animowany film Commuter w reżyserii Michaela Pattersona. Film został nagrany w oparciu o technikę animacji rotoskopowej. Polega ona na uchwyceniu prawdziwego ruchu rysunkami i szkicami. O ile komiksy znane były już dawno, tak styl Michaela jak przyznał Jeff, wyróżniał się tym, że z jego rysunków naprawdę można było wyczuć emocje i energię. Co ciekawe, film Commuter miał już 5 lat i został stworzony przez Michaela jako jego praca zaliczeniowa na studiach. Zdobył z nim nagrodę akademii, przez co pokazywany był na różnych kulturowych festiwalach. Właśnie na jednym z nich został dostrzeżony przez Ayeroffa.

Commuter był wspaniały! Wiosną 1985 roku, zapłaciłem Michaelowi Pattersonowi 2500$ za to, by przez następne pół roku pracował wyłącznie dla mnie. Chociaż w tamtym czasie animacja nie była ekscytującą formą sztuki, to zamierzałem wykorzystać jego talent. Wkrótce potem usłyszałem gotową Take On Me i zakochałem się w tej piosence! Zobaczyłem też zdjęcie chłopaków z a-ha. To było szok i coś w stylu, czy oni naprawdę tak wyglądają? Przecież Morten Harket był jednym z najprzystojniejszych facetów na świecie! Zamierzałem to wykorzystać”.

Zbierania ekipy ciąg dalszy

Jeff Ayeroff mieszkający w Los Angeles i mający mnóstwo branżowych znajomości, skontaktował się z Stevem Barronem. Wcześniej Steve zbierał praktyki, jako stały asystent operatora kamery przy filmach Richarda Donnera (Zabójcza Broń, Omen, Goonies, Superman). Następnie ze smykałką do zawodu, zaczął sam reżyserować reklamy i teledyski. Miał na tym polu już spore doświadczenie, a w portfolio mnóstwo klipów ówczesnych gwiazd. Chociażby takie teledyski jak: Maid Of Orleans – OMD, Bill Jeans – Michaela Jacksona, Summer of ’69 – Bryana Adamsa czy Baby Jane – Roda Stewarda, były jego autorstwa.

Ogólnie rzecz ujmując – gruba ryba w show-biznesie. Miał odpowiadać za nagranie kompletnego teledysku z żywymi postaciami i scenografią. Działką rysownika Michaela było z kolei przekształcenie części materiału wideo w animowany komiks. Zatrudnienie Steva Barrona było gwarantem sukcesu, jednak swoje kosztował, co na szczęście nie było wtedy dla wytwórni problemem. Jak wspomina:

„Jeff Ayeroff powiedział mi, że potrzebuje niesamowitego i oryginalnego teledysku dla tych chłopaków z Norwegii. Pokazał mi ich zdjęcie i zaznaczył, że czas nie gra roli. Określił też budżet na 100 000 Funtów! To było znaczącą i ryzykowną sumą jak na nikomu nieznany zespół”.

Teledysk Take On Me z romantyczną historią w tle

Z Michaelem Pattersonem i Stevem Barronem na pokładzie, Jeff mógł zacząć pracę. Zorganizowali spotkanie z a-ha, gdzie przedstawili swój koncept na częściowo animowany teledysk. Wyjaśnili jak działa rotoskopia i proces jej tworzenia, a także przedstawili scenariusz, według jakiego historia w klipie miała się toczyć. Jeff mimo że nie pod presją czasu, był zdziwiony, że samo zaanimowanie rysunkowe klipu potrwa aż kilka miesięcy! Michael Patterson chciał zrobić swoją pracę jak najszybciej, dlatego do pomocy najął współpracowniczkę Candace Reckinger. Całość zajęła im 4 miesiące intensywnej pracy. Kwiecień, maj, czerwiec i lipiec 1985 roku. Naprawdę dzień i noc.

Co ciekawe, norweskie wizy chłopaków z a-ha pozwalały im wyłącznie na sesje nagraniowe i dni zdjęciowe do teledysku w UK. W przeciągu nagrywania piosenek na debiutancki album Hunting High and Low (1985), musieli je odnawiać trzy raz. Z tych samych powodów owo spotkanie zostało umówione w Londynie, nie w Los Angeles. To również w Londynie, w kwietniu ’85 roku nakręcono żywe ujęcia do klipu Take On Me. Wszystkie pozostałe prace rysunkowe i post produkcyjne zostały w całości wykonane na zachodnim wybrzeżu Kalifornii.

Teledysk Take On Me zawiera bardziej dramatyczną historię niż sama piosenka. Motyw wyścigu i zemsty w nim przegranych, sprowadza głównego bohatera – Mortena, do realnego świata. Za mieszanie się marzeń, zwycięstw i życia na jawie z szarą rzeczywistością, miały właśnie odpowiadać te dwa przedstawione światy. Rysunkowy i realny. Piękna neutralna opowieść dla wszystkich.

Morten po latach wspomniał, że na spotkaniu z całą ekipą odpowiedzialną za nowy teledysk, wspólnie z PaulemMagne odnieśli wrażenie, że z tą grupą ludzi będą pracować przez wiele lat. Jak dzisiaj wiemy, potwierdziło się wszystko z czasem.

Idealny klip do kolorowego świata MTV

Pewną sztuczką Jeffa było również niezaprezentowanie skończonego teledysku od razu MTV, która podobnych nowości miała setki na dzień, a która swoją drogą próbowała dostać się do studia rysowników. Jeff dostarczył skończony klip najpierw mniejszym telewizyjnym wydawcom. Piosenka z teledyskiem złapała viral i stawała się coraz popularniejsza, a MTV nie miało już innego wyjścia, jak granie jej kilka razy na dzień.

Stworzenie go zajęło w sumie 6 miesięcy. Jednak od razu po premierze stał się hitem i pociągnął sprzedaż piosenki, co wywindowało ją na pierwsze miejsce amerykańskiej listy przebojów. Rozpoczęła się a-ha mania! Romantyczna historia opowiedziana w klipie była angażująca dla odbiorców na całym świecie. Z prostym i zrozumiałem tekstem, pozostała taką do dzisiaj.

W klipie Paul gra na gitarze Rickenbacker 345, a Magne na syntezatorze Prophet-5. W głównej roli zagrał najbardziej fotogeniczny Morten. Również dlatego, że sam nie grał na żadnym instrumencie i słusznie uznano, że dziewczyny na całym świecie będą utożsamiały się z dziewczyną zagraną w teledysku przez Therese „Bunty” Bailey. Która z ówczesnych nastolatek nie chciałaby w swoim pokoju takiego chłopaka z teledysku? Udało się. Producenci zarówno teledysku jak i muzyki liczyli $$$, a Mortena zawaliły pocztówki od fanek z całego świata.

Ujęcia zostały nagrane w wynajętej i przygotowanej w scenografie hali na przedmieściach Londynu. Sceny w kawiarni zostały nagrane w prawdziwej kawiarni Kim’s Cafe w Wandsworth. Sama knajpka, pod zmienioną nazwą istnieje zresztą do dzisiaj. To Savoy Cafe. Tam też ponownie po 34 latach spotkali się odtwórcy głównych ról, Morten i Bunty. Ta dwójka w czasie nagrywania teledysku była parą nie tylko w wyimaginowanej fikcji, ale i przez kilka miesięcy w prawdziwym życiu. Rozstali się jesienią ’85, a symbolikę znajdziemy w teledysku The Sun Always Shines on T.V. Tam Morten z powrotem znika w wyimaginowanym świecie i dla wielu fanek, zostaje w nim do dzisiaj.

Ponadczasowe dziedzictwo

Gdy teledysk Take On Me w serwisie YouTube osiągnął miliard wyświetleń, poproszono rysowników Michaela Pettersona i Candace Reckinger o komentarz.

„Jesteśmy z tego naprawdę dumni. To trochę tak jakbyś wychował dzieciaka, a on zaczął dokonywać rzeczy, jakich nigdy byś się po nim nie spodziewał i miał wpływ na wiele spraw. Wspaniale jest stworzyć popkulturową ikonę. Naprawdę. To niesamowite!”… „Obecnie wykładamy sztukę na USC – Uniwersytecie Południowej Kalifornii i wszyscy nasi uczniowie znają teledysk Take On Me. Nie spodziewaliśmy się, że po tylu latach w XXI wieku odrodzi się na YouTube i w Internecie, ale tak się stało i jest to po prostu coś wyjątkowego!”.

Od siebie mogę dodać, że te charakterystyczne stopklatki zapisały się w popkulturowej historii na zawsze. Wszystkie zastosowane w klipie motywy na przestrzeni lat od premiery, były użyte już tyle razy, że spokojnie mógłbym napisać o nich osobny podobno objętościowo artykuł. Reasumując, teledysk Take On Me to taka bajka dla dorosłych, a co najmniej dla wszystkich tych, którzy czasem uciekają w sferę marzeń. Czasem chcemy w niej żyć, czasem wyciągnąć z niej coś do naszego realnego życia…

Dla Ewy ❤️. I’ll be coming for you anyway…

PS studencki film Commuter od którego wszystko się zaczęło, został wykorzystany do teledysku innej piosenki a-ha, mianowicie Train Of Thought. Rysunkowe motywy na przestrzeni ich kariery powracały jeszcze niejednokrotnie. Nie ma na świecie zespołu z którym tak mocno jak z a-ha, kojarzyłaby się ta charakterystyczna kreska.