By rozpocząć pisać o płycie Some Hearts Are Diamonds, najpierw kilka słów o sytuacji, jaka miała miejsce w okresie wydania tego albumu. Choć bohaterem wpisu jest Chris Norman, to kilka słów o mózgu tego projektu, czyli Diterze Bohlenie. Można go lubić, lub też nie, ale w 1986 roku Dieter Bohlen był fabryką przebojów. Można też było go podziwiać za talent, lub też dyskryminować jego sukcesy, jako tworzenie piosenek na jedno kopyto.
Po prawdzie, gdyby tak posłuchać innych wielkich, jak choćby Jeffa Lynna, to on również wszystkiego czego się nie dotknął, brzmiało jak ELO. Podobnie było i tu. Dieter stworzył swoje oryginalne brzmienie. Gdyby nie olbrzymia ekspansja ilościowa jego produkcji, pewnie dzisiaj miałby status bardziej dowartościowanego artysty w świecie. Na razie stał się ikoną w Niemczech – Pop Titan. Na swoje nazwisko musiał jednak zapracować. W latach 1985-88 czego się nie dotknął, od razu stawało się przebojem. Był październik ’86, Dieter miał już na koncie sukces trzech płyt grupy Modern Talking, jednej C.C.Catch i był tuż przed wydaniem jej drugiej płyty, zresztą, jak i przed wydaniem czwartej Modern Talking. W gąszczu swoich produkcji, znalazł on jeszcze czas na kolejny projekt i o tym teraz kilka słów.
Nowy producent dla zagubionego Chrisa
W 1986 roku Chris Norman był trochę zagubionym muzykiem. Odcinał on – jak to się mówi, kupony od swojej popularności. W większości państw europejskich, był wtedy traktowany jako gwiazda zeszłego dziesięciolecia. Z grupą Smokie w drugiej połowie lat 70. przynajmniej w Europie, osiągnął wszystko. W 1982 roku wydał z zespołem ostatni album, który odniósł mizerny sukces. Według Normana, nie było sensu ciągnąć dalej zespołu Smokie. Zmieniła się moda, muzyka, a Normanowi nie pasowało pogrywanie w małych knajpkach dla statusiałyh ludzi, domagających się stale tych samych starych hitów.
Los sprawił, że na drodze muzyka pojawił się Bohlen. Doskonale pamiętający sukces i to całkiem niedawny, zespołu Smokie. Dieter szukał artystów, którzy potrafiliby sprzedać jego kolejny sukces. Dla Chrisa to również był dar niebios. Oto miał przed sobą człowieka zwanego fabryką przebojów. Osobę, nie tylko znającą się na nowych brzmieniach, ale wręcz je kształtujących. Finalnie na album skomponowano i nagrano dziesięć piosenek. Przy pięciu swój udział miał Chris Norman i o tym należy pamiętać, gdyż króluje przeświadczenie, że płyta w całości to twór Bohlena. Otóż jak widać, nie jest to prawdą. Owszem, Dieter nadał swoje brzmienie całości, ale w połowie melodie i słowa to dzieło Normana, a także uwaga! – Pete’a Spencera, kolegi z zespołu Smokie. Dieter pełnię zasług przypisał sobie w Some Hearts Are Diamonds, No Arms Can Ever Hold You, Midnight Lady, Love Is… i Till The Night We’ll Meet Again.
Chris Norman & Dieter Bohlen – Łowcy przebojów
Płytę lansowano trzema singlami: Some Hearts Are Diamonds, Midnight Lady i No Arms Can Ever Hold You. Pamiętam, że sporym wzięciem w klubach dyskotekowych w Polsce, cieszył się jeszcze utwór drugi ze strony A – Hunters Of The Night, skomponowany zresztą wspólnie z Bohlenem. To jedyna ich wspólna kompozycja na płycie. Czas coś napisać o samej muzyce. Nieprawdą jest, że wszystko brzmi na niej jak Modern Talking. Królują na niej co prawda dwie typowe bohlenowskie ballady Some Hearts Are Diamonds i Midnight Lady i są to niewątpliwie dwie najpiękniejsze piosenki z całości. Brawo Dieter za kompozycje! Ale podoba mi się to, że w piosenki skomponowane przez Normana „szef” zdecydowanie mniej się wtrącał. Dzięki temu posiadamy kilka kompozycji pobrzmiewających podobnie do tego co pamiętamy z grupy Smokie. Także płyta, to ogólnie stylowe połącznie tych dwóch zespołów.
Ta różnorodność brzmieniowa jest jej atutem. Jednak by szczerze napisać, to nie ujmując tu talentowi Normana, trzeba stwierdzić, że głównie to kompozycje Dietera zrobiły z tego albumu mega hit roku ’86. Kolejnym plusem tej płyty jest to, że jest ona w większości spokojna, refleksyjna i nastrojowa. Mamy tu tak naprawdę tylko jeden numer typowo dyskotekowy z szybkim rytmem. Reszta to ballady lub spokojniejsze kawałki. Płyta zdecydowanie bardziej do słuchania, niż na szaleńcze party.
Album w chwili ukazania się, był dla mnie zaskoczeniem. Doskonale znałem Normana i uwielbiałem wcześniej zespół Smokie. Poznałem całość na raty. Radio rozpoczęło promowanie tej płyty od Midnight Lady. Teraz gdy wszystkie stacje radiowe prześcigają się w przypominaniu przebojów z ósmej dekady, mnie pamiętającego doskonale tamte czasy, drażni fakt, jak stacje wypaczają u słuchaczy pogląd na to co wtedy było naprawdę popularne w Polsce. Z całą odpowiedzialnością napiszę, że singiel Midnight Lady w 1986 roku miał tylko jedną konkurencję, w kategorii najbardziej romantycznego hitu roku. Była nią piosenka Chrisa De Burga – Lady in Red. Album Some Hearts Are Diamonds był, jak się później okazało, jedynym wspólnym projektem Normana z Bohlenem.
Ilość nie zawsze równa jakości
Lata 90. przyniosły powolne zapomnienie tej płyty. Chris Norman pozostał nadal wielką gwiazdą, ale głównie w Niemczech, tam, gdzie ciągle żywa jest pamięć o zespole Smokie. Dieter Bohlen zaś szalał dalej, dając upust swojemu stylowi jako producent i kompozytor. Robił to na tyle umiejętnie i tak dobierał sobie artystów dla swoich dzieł, że nim się spostrzegliśmy, a armię wykonawców jego kompozycji zasiliły kolejne, powołane z otchłani zapomnienia gwiazdy. Bonnie Tyler, Les McKeown – wokalista Bay City Rollers i Engelbert Humperdinck. Plotka głosi, że nawet próbował namówić NENĘ na współpracę, ale ona akurat nie zamierzała zostać jego nową C.C.Catch ;-). Pomijam w tej wyliczance już tu jego dokonania jako Blue System, bo to osobny temat.
Chris Norman wydaje swoje płyty do teraz. Wydaje je z tego co mi wiadomo tylko na terenie Niemiec i tam są one tylko dystrybuowane. Stąd są problemy by kupić coś takiego u nas w sklepie (problem = brak możliwości). Z kolei Chris od czasu wydania albumu Some Hearts Are Diamonds, powiększył swoją dyskografię o kilkadziesiąt pozycji, z czego spora ilość to materiał premierowy. Nawet zakładając, że każda płyta zawiera tylko po jednej dobrej piosence, to i tak daje to liczbę robiącą wrażenie. Jeżeli więc czyta to jakiś fan zespołu Smokie lub tylko samego Chrisa Normana. Warto poszperać i poznać tę muzykę, o której nasze radio i popkultura zapomniało. Błąd logiczny -nie zapomniało – by zapomnieć trzeba byłoby wpierw ją znać i pamiętać.
Tracklista winylu Some Hearts Are Diamonds (1986)
strona A
Some Hearts Are Diamonds
Hunters Of The Night
Chain Reaction
It’s A Tragedy
No Arms Can Ever Hold You
strona B
Midnight Lady
Love For Sale
Love Is…
Stop At Nothing
Till The Night We’ll Meet Again
Autor recenzji Krzysztof Sierszuła