Z każdym następnym skokiem czy atrakcją na wysokości jestem spokojniejszy o kolejne. Tylko nie chcę się powtarzać jeśli chodzi o emocje i zanudzać. Dlatego zawsze jako wprowadzenie dla zbudowania klimatu i kilku ciekawostek, przedstawiam chociaż minimalistyczny rys historyczny. Zwłaszcza, że po polsku o miejscach w których skaczę i do których się wybieram nie ma informacji, a jeśli są, to zdawkowe.
Benni Raich Brücke Bungee
Most dla pieszych został zbudowany w 1995 nad wąwozem Pitzenklamm w miejscowości Arzl w Austrii. Od 2005 nosi nazwę Benni Raich od imienia Benjamina Raicha, Austriackiego narciarza alpejskiego, który urodził się dokładnie w tej miejscowości. Wiadomo, że z tego powodu nikt nie ochrzci Twoim imieniem żadnego mostu, ale tak się składa, że Benni to czterokrotny medalista olimpijski, wielokrotny medalista mistrzostw świata, zdobywca Pucharu Świata itp. To dlatego rada gminy w taki sposób postanowiła uczcić swojego mieszkańca.
Kładka jest długości 138 metrów i wisi 94 metry nad rwącym strumieniem górskiej rzeki. W turystycznych przewodnikach można przeczytać, że po Highline 179 jest to obecnie najwyższy w Austrii most dla pieszych. Gdy przeprawa byłą budowana, tuż przy wejściu na nią, powstała również kawiarnia/bar Bungystüberl Pitztal. Właściciele knajpy wkrótce potem wpadli na świetny pomysł, żeby stworzyć sobie dodatkową atrakcję i zarobek. Wymyślili, by na moście zacząć organizować skoki na linie bungee.
Czyniąc długą historię krótką, bez większego marketingu i reklamy interes kręcił się kilka lat. Z pewnością był to jeden z powodów, dlaczego po pewnym czasie został zlikwidowany i zaprzestano skakania – zbyt mała popularność. Innym powodem była konkurencja i bliska odległość (65 kilometrów) do dwa razy większego skoku bungee na Europabrücke, gdzie zaczęto organizować skoki w mniej więcej tym samym czasie jak tutaj. Sam na Moście Europejskim miałem swój debiut, o czym więcej tutaj. Benni Raich Brücke również był na mojej liście do odhaczenia, jednak wypadł z niej w 2018 roku, gdy na starej stronie internetowej znalazłem info o skończonym interesie. Jednak…
Area 47 – największy park rozrywki na świeżym powietrzu w Austrii
Area 47 to park rozrywki leżący nieopodal Innsbrucka. Mają część wodną, małą tyrolkę i kilka outdoorowych atrakcji jak rowery górskie czy wspinaczkę. To właśnie właściciel tego parku postanowili wrócić do tematu skoków bungee w Arzl. W lutym 2020 Gogole podpowiedziało mi artykuł w Tiroler Zeitung mówiący o tym, że planowane jest nowe otwarcie skoków bungee z mostu Benni Raich Brücke. Świetnie! Skok nad wąwozem od razu wrócił na letnią listę rzeczy do zobaczenia i zrobienia. Potem przyszła cała ta sytuacja związana z covid-19 i otwarcie przewidywane na kwietniową Wielkanoc trzeba było przenieść w czasie. Dokładnie do czerwca. Restrykcje, maski i inne niepotrzebne ograniczenia przestały obowiązywać i w końcu można było wrzucić jakiś termin w kalendarz.
Deszczowe weekendy
Mam z miejsca gdzie mieszkam dość blisko do tego mostu, także nie spinałem się z terminem i czekałem na słoneczny dzień w prognozach. Dokładnie tak, jeszcze w czwartek prezentowała się aura na sobotę, piękna i słoneczna. Zarezerwowałem skok na południe, ale miałem pecha. Pół godziny przed moim czasem na skok, gdy byłem już na parkingu, nadeszła letnia burza, padało dwie godziny. Nie chciało nam się wracać, myślimy wolny dzień, poczekamy aż przejdzie i tak zrobiliśmy. Jako że chętnych do skoku było więcej, osoby z obsługi przystały na to, że poczekamy. Udało się. Po burzy zebranie grupowe na moście, skupienie na wysokości i instrukcjach, do tego podpisanie oświadczenia o braku zdrowotnych przeciwwskazań. Standardowe ważenie, raz 'netto’ w ubraniu, drugi raz tuż przed skokiem 'brutto’ z uprzężą. Normy wagowe w przedziale od 45 do 115 kilogramów.
W międzyczasie small talkiem wyszło na jaw, że ja już skakałem i z obsługi polecili mi, bym spróbował teraz innego skoku niż dotychczas. Do tej pory skakałem klasycznie, głową do przodu. Także teraz w grę wchodził skok tyłem lub nogami do przodu. Różnią się wrażeniami i trochę innym ułożeniem liny przed skokiem, dlatego postanowiłem sprawdzić jak to się spada tyłem.
Skok bungee tyłem
Jest inaczej, chyba mniej straszniej, a przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Czy lepiej, czy gorzej od skoku przed siebie, nie wiem, po prostu inaczej. Do samego odliczania cały czas patrzysz na twarz kogoś z obsługi, a nie w dół pozwalając działać wyobraźni. Ja zagadałem się z dziewczyną, był śmiech, joy and fun, nagle odliczanie 3,2,1 i hop spadamy!
Miałem dwie możliwości wyjścia z progu. Pierwsza to lekko się wybić w tył, druga to po prostu wychylić kładąc na plecach i pozwalając zadziałać grawitacji. Wybrałem drugie, spokojniejsze rozwiązanie. Do tej pory spadałem tak co najwyżej w zapomnianych snach. Dziwne uczucie tracenie kogoś z oczu i spadanie nie widząc ile do ziemi. Wrażeniowa tajemnica, dopóki nie poczujesz szarpnięcia liny i świadomości co właśnie robisz. Jednak mimo wszystko przyjemna niewiadoma. Dla mnie nowość przez którą koszmary w przyszłości nabiorą może jakiegoś innego wymiaru 🙂
Nowy sprzęt
Z ciekawostek to jest wyciągarka, która wciąga Cię z powrotem na górę, gdy tylko przypniesz się do jej liny i dasz znak ekipie ze jesteś gotowy. Wcześniej, jeszcze za starych właścicieli, każdy kto skoczył nie był wciągany, tylko opuszczany na dół wąwozu. Tam czekał na niego materac i ktoś z ekipy pomocny w rozebraniu się z uprzęży, a co najlepsze? To, że po skoku trzeba było sobie po szlaku wrócić na górę o sile własnych nóg. Pół biedy, gdy kogoś adrenalina naładowała siłowo, gorzej, gdy ktoś starszy albo nogi z waty, bo tam niezła góra jest do podejścia. Co najmniej 15 minut trzeba liczyć. Spoko gdy sucho, bo cała ścieżka piękna, ale jeśli po deszczu to niezłe bajoro na szlaku, do tego ślisko. Wiem, bo akurat byłem spacerkiem z ciekawości, wiecie jak lubię wąwozy 😉
Najlepsze miejsce na debiut?
Moim zdaniem most to idealne miejsce dla każdego kto chce skoczyć ale jeszcze się waha. Fajna ekipa, ładne miejsce z barem oraz świetnym widokiem z niego na most i skaczących ludzi. Do tego parking praktycznie pod nosem. Z organizatorem można się dogadać na skoki grupowe, podobno nawet poza godzinami otwarcia. Chociaż po alkoholu skakać nie można, to jeśli już zapłacicie za x osób, nikt nie powinien robić problemów. Takie odniosłem wrażenie. Przy okazji można się przejść szlakiem przez wąwóz i z wyprawy na skok mieć dzień pełen atrakcji.
Myślę, że jeszcze się tam z kimś wybiorę, a i sam pewnie skoczę dla lepszych zdjęć, bo szkoda tego słońca 😉 Benni Raich Brücke jako miejsce na skoki jest mniej komercyjny od pobliskiego Europabrücke, ale to jest akurat jego zaletą. Nie ma możliwości, przynajmniej na razie pakietów zdjęć i video. Także kto chce mieć pamiątkę powinien mieć przynajmniej kogoś na fotelu pasażera gdy będzie się tam wybierał.