Agnetha Fältskog - I Won't Let You Go, 1985

Eyes of a Woman to drugi angielski album Agnethy Fältskog. Album, który został ciepło przyjęty i otrzymał dobre recenzje zarówno ze strony fanów ABBY, jak i zwykłych słuchaczy. Jeśli potraktujemy go bez pryzmatu szwedzkiego kwartetu, z dzisiejszej perspektywy również się taki wydaje – mocno przebojowy. Miał swoje miejsce w czasie, jednak chyba nie do końca wykorzystane.

Zawiera więcej szybszych utworów niż poprzedni Wrap Your Arms Around Me (1983), co z miejsca nadaje mu łatkę bardziej różnorodnego. Mamy tu kilka kawałków w odcieniach rocka i zdecydowanie mniej ballad. A część tych, które są, zawiera rockową gitarę lub inne rockowe elementy, co czyni je bardziej rozrywkowymi od standardowych spokojnych przytulanek. Wokal Agnethy jest piękny jak zawsze! Nawet jeśli wybrane utwory mogą nie wykorzystywać jej mocnych stron tak bardzo, jak robili to swoimi kompozycjami Benny i Björn. Ogólnie rzecz biorąc, wybór materiału jak na ’85 był zamierzony i z dzisiejszej perspektywy nikogo nie dziwi. Mamy synthpop i poprock, a wszystko okraszone rytmicznymi balladami. Jak na gwiazdę tego formatu za mikrofonem, produkcja albumu była kreatywna i klasyczna.

Brzmienie lat 80. z głosem Agnethy

W mroźną zimę ’85 roku Agnetha Fältskog wydała nowy singiel zatytułowany I Won’t Let You Go. Napisała go wspólnie z Ericem Stewartem, wtedy jej głównym producentem. Miał on być przebojową zapowiedzią tego albumu. Z perspektywy czasu, pod każdym względem powinien to być gigantyczny hit, ale zniknął prawie całkowicie. Wiadomo, że połowa lat osiemdziesiątych była stosunkowo okrutnym okresem dla muzyki popularnej. Jeśli nie byłeś wtedy nowością na muzycznym rynku – odpadałeś. Ale Agnetha? Jeden z głosów stulecia? Dlaczego?

Jest wiele albumów z tamtej epoki, także i ten został zmiksowany przy użyciu metalicznego, lampowego brzmienia, które wydawało się wtedy wszechobecne. Często ludzie nie lubią piosenek nie dlatego, że sama piosenka jest zła, ale dlatego, że jej miks nie jest zbilansowany. Wspaniały album może zostać uszkodzony przez niepewny proces miksowania i finalnego masteringu. Myślę, że w przypadku albumu Eyes Of A Woman tak było. Trochę to smutne, że został poddany tej nieco przesadnej sztuczce z lat 80. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że ludzie mogliby go polubić bardziej, gdyby pogłosu nie było. Z drugiej jednak strony, jestem w stanie zrozumieć genezę tego zamiaru. Królowały syntezatory i nowoczesne – kreowane przez komputery brzmienie, wiec i tę blondynę z ABBY chciano zmodernizować.

Chociaż poszczególne piosenki nie są złe, to album generalnie cierpi z powodu bardzo sterylnego brzmienia i przesadzonej produkcji, tak typowej dla tamtych lat. Produkcji, która nie postarzała się w tym przypadku zbyt wdzięcznie. Poważnym problemem jest to, że większość piosenek jest przycinana niskim tonem, który nie bardzo pasuje do głosu Agnethy. Ona brzmi najlepiej w swoim wysokim rejestrze – to tam jej głos naprawdę zabłysnął na nagraniach ABBY. Czyż nie?

Na potwierdzenie faktu zwróćcie uwagę, że cichsze utwory takie jak Eyes of a Woman, a przede wszystkim The Angels Cry, są piękne i naturalne same w sobie – bez zbędnej elektroniki. Z kolei wszystkie szybsze piosenki cierpią z powodu tak ukochanego w latach 80. ekstremalnego pogłosu. Ze wszystkich albumów Agnethy i Fridy z lat 80. zawsze uważałem Eyes of a Woman za ten, który najbardziej z tego powodu „stracił”.

Nie pozwolę ci odejść, o nie!

Z całości do przesłuchania i polecenia mam kilka wyróżniających się piosenek. One Way Love to pierwszy utwór jako dynamiczny dance rock z gorącym solo na saksofonie. Jego gościnnym producentem na płycie był Jeff Lynne, także brzmienie dla wszystkich jego fanów jakby znajome? Dla mnie zdecydowanie numer jeden albumu! Nie tylko dlatego, że uwielbiam ELO 😉

I Won’t Let You Go to taneczny kawałek z dobrym, wysokim chórem w refrenie i pamiętnym, utrzymanym w komediowej konwencji teledyskiem na siłowni. Piosenka I Won’t Let You Go znalazła się w pierwszej dziesiątce przebojów w Szwecji, Belgii oraz… Polsce. To w niej najłatwiej usłyszeć wcześniej wspominany pogłos. Następna do wyróżnienia to mocna, dobrze napisana i przepiękna ballada z ciekawymi zmianami akordów – The Angels Cry. Jest obecnie zdecydowanie zapomniana. Fani ABBY, a przede wszystkim głosu Agnethy, marsz do odsłuchu!

Click Track niezwykły szybki utwór, z naciskiem na elementy synthpopu i rocka z uwaga… lekkim rapem Agnethy! „Biznes i przyjemność, Nie mogę się doczekać, Polowanie na skarb, Nie możesz wykopać wystarczająco dużo, Rozwijasz się, ale przegrywasz, Nie śpisz do późna, Wszystkie nocne kluby się zamykają, Ale Ty masz jeszcze randkę”. Obecnie tekst brzmi trochę jak hymn korporacyjnego życia XXI wieku. Kolejny Turn The World Around to również interesujący, utrzymany w średnim tempie utwór z dynamiczną i bogatą aranżacją.

Ostatnie dwa utwory na trackliście do zapamiętania, to duety z Ola Håkanssonem. Frontmanem innego szwedzkiego zespołu – Secret Service, którego piosenkami fani ABBY wypełniają swoje playlisty równie chętnie. The Way You Are to ballada, która stała się numerem 1 w Szwecji, a Fly Like An Eagle to jasny, podnoszący na duchu utwór taneczny. Zauważyłem też, że w kilku piosenkach Agnetha harmonizuje głos z sobą samą – taki przegłos, lub z jedną z kilku studyjnych wokalistek wymienionych w credits. Kilka z tych utworów przypomina mi brzmienie zespołu ABBA bardziej niż te, na których śpiewa tylko „jeden” wokal.

Agnetha Fältskog pure 80s

Album Eyes Of A Woman odniósł znaczący sukces na rodzimym runku w Szwecji. Tam osiągnął numer dwa najlepiej sprzedających się płyt. Podobnie było w kilku innych krajach europejskich. Jednak w Wielkiej Brytanii, wtedy najważniejszym i największym Europejskim rynku, szczytem było zaledwie miejsce 38. Dla angielskich producentów mających na pokładzie Agnethę, było ono poniżej oczekiwań.

Pomimo ogromnej konkurencji i wręcz setek nowych gwizd jakże kolorowej ósmej dekady, można pokusić się o stwierdzenie, że i połowa głosu ABBY się w niej odnalazła. Może właśnie tak brzmiałyby kompozycje Björna i Bennego gdyby ciągle wspólnie nagrywali?

PS okładka albumu to zdecydowanie słaby pomysł. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę środek lat 80. i brzmienie jakie tutaj nagrano.