The Album okładka płyty

Jedno co o The Album z pewnością możemy napisać, to fakt, że ABBA nam wydoroślała i spoważniała. Zazwyczaj przymiotniki te budzą powszechnie pozytywne odczucia. U mnie, w tym konkretnym przypadku – niekoniecznie. ABBA pokochałem za jej lekkość kompozycji, przewidywalność, przebojowość i tę całą otoczkę beztroskiego wizerunku jaki grupa kreowała poprzez wystąpienia telewizyjne czy muzykę. Na płycie The Album coś się zacięło i panowie zaproponowali nam swoją nową jakość.

The Album – po prostu album

Już pierwsza piosenka Eagels nie ma nic wspólnego z czymś, co po pierwszych taktach powinno brzmieć przebojowo. W to miejsce mamy refleksyjną, rozbudowaną melodię z tekstem odwołującym się do wolności. Całość okraszono patosem i oto cały świat uznał, że ABBA zaśpiewała ambitną piosenkę. Tylko kto tak naprawdę oczekiwał od tej grupy takiej muzycznej ambicji? Na szczęście już druga kompozycja Take a Chance On Me to już typowa wspaniała ABBA jaką polubiły tłumy. Pierwsze sekundy piosenki i już ją uwielbiamy. Nie dziwi to, że z tego albumu akurat ten utwór odniósł największy sukces. W kolejnej One Man, One Woman niestety znowu jakiś dziwny patos wkradł się do całości. Zresztą jej tekst też raczej bajkowy nie jest. ABBA coraz częściej obarcza nas problemami w swoich piosenkach i coraz trudniej wybiera się te piosenki w celu poprawy nastroju.

Kolejne nagranie, zresztą z bardzo piękną melodią – The Name Of The Game też w tekście niesie problem związany z budowaniem zaufania wśród kochających się ludzi. Po przełożeniu płyty na drugą stronę, rozpoczynamy odsłuch od piosenki Movie On i jest to jej dość jasny punkt. Mamy tu tę lekkość w kompozycji, jaką u ABBY sobie wszyscy cenimy. Niemniej nie jest to nic aż tak wielkiego, by piosenka mogła nadawać ton opinii o całości. Sporo w niej odniesień stylistycznych do muzyki folk, co przy wcześniejszym doświadczeniu muzycznym panów, przynajmniej mnie – nie dziwi.

Hole In Your Soul – ta piosenka zazwyczaj kojarzy mi się z rozpoczynającym mini musical tematem. Niestety nie jest ona jego integralną częścią, choć według mnie idealnie do reszty pasuje. Jest czymś na wzór uwertury, zresztą tak to według mnie brzmi, jakby w tym celu powstała. 

Musical na długo przed Mamma Mia

Najsilniejszym akcentem muzycznym tego albumu są ostatnie trzy piosenki. Tworzą one całość i są formą mini musicalu pod tytułem The Girl With The Golden Hair. Całość rozpoczyna Thank You For The Music, która to należy obecnie do najbardziej rozpoznawalnych melodii ABBY. Nawet nie razi mnie ten typowy dla musicalowych piosenek rozmach. Oczywiście patos napompowany do maksimum, a Agnetha śpiewa tu nie jak piosenkarka pop, a raczej artystka rodem z Broadwayu. Obok Take A Chance On Me to najlepszy fragment tej płyty. Później mamy jeszcze nijakie I Wonder oraz I’m a Marionette. Przeważnie się podobają, ale mało mają wspólnego z piosenkami typowymi pop.

Płyta The Album jest zdecydowanie przekombinowana. Zawiera sporo świetnej muzyki, ale trzeba ją rozpatrywać już w innych kategoriach niż wcześniejsze płyty. Panowie koniecznie chcieli na niej zabłysnąć. Udowodnili już wcześniej, że potrafią stworzyć przebój, a nawet ich kilkanaście w ciągu dwóch lat. Czas więc według nich nadszedł, na rzeczy bardziej ambitne. Udało im się to według mnie średnio dobrze. Ten mini musical to z pewnością ozdoba, tylko co on robi na płycie pop?

Każda kompozycja z osobna się broni, bo w dalszym ciągu zawierają one ciekawy aranż i wspaniałe melodie, ale zatraciło wszystko swoją świeżość, a to była główna broń wcześniejszych płyt tej grupy. 

Szwedzka maszyna zaczyna sie zacinać

W dalszym ciągu ABBA odnosiła sukcesy na listach przebojów, ale coś się w tym 1977 roku według mnie już zaczynało zacinać. Zwłaszcza w Europie ABBA powoli przygasała. Być może powodem tego, było pojawienie się na rynku muzycznej odpowiedzi na sukces Szwedów. W Niemczech, z wielkim rozmachem wtargnęła w zarezerwowany dla ABBY obszar grupa Boney M, w Hiszpanii pojawił się duet Baccara, a w Holandii Luv. Na listach zaczynało robić się tłoczno. Oczywiście zespół ze Szwecji posiadał ugruntowaną pozycję, jednak panowie z ABBY po raz pierwszy stanęli przed faktem posiadania silnej muzycznej konkurencji. 

Szkoda, że ta płyta powstała ze zlepienia kilku różnych pomysłów, przez co stylistycznie zawiera totalny bałagan. Niepotrzebnie wkradł się do muzyki patos. Szkoda również, że pomysł na musical The Girl With The Golden Hair nie ukazał się na osobnej płycie. Tego, że nie został rozbudowany. Myślę, że większa korzyść byłaby z tego, jakby ten materiał został dopracowany i powiększony. Wtedy faktycznie byłby kompletnym muzycznym spektaklem, niekoniecznie mieszającym się z piosenkami pop na tej samej płycie.

Take A Chance On Me powinno wyjść na singlu wspólnie z The Name Of The Game i być zwiastunem płyty – takiej naprawdę na miarę tego zespołu.

The Album to mało przebojów

Na obronę The Album mogę napisać, że w owym czasie Agnetha spodziewała się dziecka, a także kręcono film ABBA: The Movie (1977). Nie sprzyjało to atmosferze i było to wszystko ciut męczące. Do tego w tym okresie, po raz pierwszy, do prasy zaczynały przeciekać liczne informacje z życia prywatnego członków zespołu. Nie wszystkie z nich miały zabarwienie pozytywne. Jednak wbrew mojej obecnej opinii, The Album stał się ogromnym sukcesem i to nawet w Anglii, docierając do pierwszego miejsca i pozostając tam przez dziewięć tygodni.

Całość oceniam na trzy gwiazdki w mojej pięciostopniowej skali. Rozpatrując każdą piosenkę osobno, to każda jest godna polecenia. Jednak jeżeli miałbym komuś polecić najlepszą płytę ABBY, to The Album byłaby chyba ostatni w kolejce. No, może tylko Ring Ring (1973) jest słabszy.

Całość trzyma wysoki poziom, bo panowie poniżej poprzeczki jaką sobie postawili, nie zeszli nigdy. Jednak relatywnie względem innych płyt tej grupy, The Album nie powala swą zawartością. Zresztą co tu się dużo rozpisywać. Tylko dwa przeboje wylansował ten album. Jak na ABBĘ to mało. Nawet zadziwiająco bardzo mało.

Gościnnie Krzysztof Sierszuła