Pierwszy raz jest tylko raz, młody jesteś, poczekaj i skocz sobie kiedyś z czegoś bardziej konkretnego Michał – usłyszałem, gdy jako nastolatek zastanawiałem się nad skokiem bungee z festynowego żurawia. Nie wiem, czy to przez te słowa, czy jednak ze strachu, ale wtedy nie skoczyłem. Postanowiłem poczekać na lepsze miejsce dla takich wygłupów. Od tamtego czasu minęło ponad 10 lat, wyrosłem i wróciłem do tematu dokładnie w takim stylu, jak go sobie wyobrażałem. Most Europejski – Europabrücke, to element austriackiej autostrady A13, która przecina Alpy przez przełęcz Brenner. Jego największy filar ma wysokość 146 metrów, a najwyższa odległość do ziemi wynosi 192 metry. Dokładnie w tym miejscu, w połowie mostu, zamontowane są dwie podwieszone platformy, z których można sobie skoczyć.

Skaczę się dokładnie z wysokości 186 metrów, ale marketing musi się zgadzać i powszechnie używane jest 192. Dla optymisty to zawsze 6 metrów do pewnego gruntu pod nogami mniej, jednak tylko w głowie. W rzeczywistości wcale nie widać różnicy.

Po kolei, czyli nudny wstęp

Przez most przejeżdżałem już wcześniej, ale nie od razu wiedziałem, że organizowane są z niego skoki i to nawet pomimo wielkiego znaku z napisem 192m-BUNGY, którego nie widziałem, a który stoi tuż za nim jadąc od strony Niemiec. Odkryłem tę atrakcję dopiero gdy szukałem pomysłów na weekendy w okolicach, w których mieszkam.

Po zameldowaniu się i podpisaniu oświadczenia, że robię wszystko na własną odpowiedzialność, zważeniu się i chwili oczekiwania, jest małe szkolenie. Tłumaczą zasady bezpieczeństwa, dają wskazówki, zakładamy uprzęże. W punkcie tym są również monitory, na których można podglądać skoki innych oraz wyświetlany jest krótki film instruktażowy z kamerki GoPro. Ogólnie luz, ale następuję powaga sytuacji, gdy okazuje się, że skok, to nie wszystko, co przyjdzie nam w stresie zrobić. Mianowicie już po samym skoku, gdy wisi się nieruchomo głową w dół, a krew spływa nam do mózgu, zostaje nam opuszczona druga lina wyciągarki. Trzeba się wyprostować i przypiąć do niej jednym z karabińczyków. Po ok. 50 metrach wciągania trzeba przypiąć się do kolejnego mocowania, kolejnym karabińczykiem. Tylko w taki sposób wrócimy na górę.

Gdy powiedziałem, że to przypinanie jest bardziej stresujące od samego skoku, to zaczęliśmy się śmiać w grupie. Choć tak naprawdę nikomu do śmiechu nie było. Jak by to mało nerwów było ze skokiem, to trzeba się jeszcze przejmować tym by wrócić na górę. Ha! głosem Pacino 😉

Bungee 192 metrów z Europabrücke w Austrii. Michał Fic - mój pierwszy skok.

Drabiną pod most

Gdy odczeka się swoje, idzie się wąskim chodnikiem wzdłuż autostrady, do wcześniej wspomnianych podwieszonych konstrukcji. Są dwie platformy. Jedna dla ludzi o wadze do 75 kilogramów, druga, do wszystkich powyżej 75 kilogramów. Są dwie różne liny i każda ma inną sprężystość, dlatego taki podział. Ogólnie by skoczyć najmniej można ważyć 50, a najwięcej 105 kilogramów, przynajmniej teoretycznie.

Pierwsze wrażenie robi drabinka po której schodzi się z wysokości autostrady, na platformę pod mostem. To samo w sobie jest już dość mocne, zwłaszcza że przypinamy się do liny bezpieczeństwa na wypadek, gdyby drabinka miała się oderwać. Cała się buja i to właśnie na niej, nogi pierwszy raz robią się nieco watowate. Ktoś będzie nią kiedyś schodził, to przypomni sobie te słowa, gwarantuje! Swoja drogą ciekawe co myślą kierowcy, którzy nas wtedy mijają?

3,2,1… bungee!

Nie zdążyłem zacząć się martwić bo w swojej grupie skoczyłem jako pierwszy!

Poddenerwowani ludzie do okola, a Ty czekasz na swoją kolej obserwując skoki innych. Akurat znam siebie na tyle, by wiedzieć, że takie czekanie jest dobijające i nie dla mnie. Zdecydowanie wolałem patrzeć na stresy innych gdy sam, będę miał to już za sobą. Spokojnie można wtedy porozglądać i zrobić kilka zdjęć. Co ciekawe, to o ile skaczę się na pusto, tzn. bez biżuterii, okularów itp. to na platformę możemy zabrać ze sobą plecak czy jakąś torebkę dziewczyny. Jest tam wystarczająco miejsca, także selfie czy jakiś drobny alkohol śmiało do ogarnięcia. Zwłaszcza że gra muzyka, a obsługa jest „strasznie” miła i da się odczuć, że ma radochę z tego co robi.

Wiązania na rzepy!?

To opaski, które mamy zakładane na kostkach. Są wprawdzie bardzo mocne i zaciskają się naszym własnym ciężarem, ale to są zwykłe rzepy! Dobrze, że zdałem sobie z tego sprawę już po skoku patrząc gdy były zakładane na nogi kolejnej osoby. Do tej pory rzepy kojarzyły mi się z jakimiś butami dla dzieci… a tu nagle takie zapięcie ma utrzymać moje kilogramy plus grawitację. To się w pierwszej chwili nie dodaje heh 😀

W każdym razie obserwowanie ludzi gdy spadają, nawet chwilę po tym gdy samemu się w tę przepaść rzuciłem, jest niesamowite. Ma to w sobie coś niepokojącego dla każdego z wyobraźnią. Sam przed swoim skokiem, wbrew zaleceniom, napatrzyłem się w dół stojąc na krawędzi, a to podobno nie pomaga i ludzie przeważnie tego nie robią, patrzą się prosto, albo w ogóle skaczą z zamkniętymi oczami.

Zdecydowanie najstraszniejszy moment to ten, gdy już sie odepchniesz od platformy i nie czujesz żadnego oporu liny. Taki free fall i kilka sekund zawieszenia w czasie. Potem lina się napręża i podskakujesz na niej jeszcze kilka razy, ale akurat to jest dość przyjemne – jakkolwiek to brzmi. Subiektywnie pisząc, świetne uczucie! Chwyta się cząstkę życia w takich chwilach i chce jeszcze raz! Przymocowanie się do wyciągarki też brzmiało straszniej niż okazało się być w rzeczywistości. Ba, podczas wciągania które chwilę trwa, można obserwować okolicę z wyjątkowej perspektywy, jak również kolejnego śmiałka skaczącego z platformy obok. Piękna sprawa.

Skoki bungee z Europabrücke – historia

Co do samych skoków organizowanych w tym miejscu to wszystko rozwijało się z czasem. Pierwszym oficjalnym skokiem bungee z mostu Europabrücke jest ten z 3 października 1993 roku Ruperta Hirnera, byłego skoczka narciarskiego, a obecnego właściciela całej bungee firmy. Pierwszą otwartą imprezą dla wszystkich śmiałków zorganizowana latem 1998 roku. Od tamtej pory miejsce stawało się coraz popularniejsze, a organizatorzy terminami starali się wychodzić naprzeciw wszystkim zainteresowanym. Aktualnie skakać można od początku maja do końca października, w każdą sobotę i niedzielę. Dodatkowo od połowy lipca do końca sierpnia, również w piątki. Tak to wygląda w czasie gdy piszę te słowa, czerwiec 2019. Ogólnie nie lubię pisać o datach bo dużo się zmienia, dlatego od razu odsyłam na oficjalną stronę tutaj.

Skoki są oczywiście uzależnione od pogody. Z tego co wiem, drobny deszcz nie przeszkadza, ale burze, porywisty wiatr bądź śnieg (mi akurat trafiło 35 stopni) oznacza przekładanie terminu. Więc jeśli ktoś planuję wybierać się z daleka, jest zawsze ryzyko, że będzie musiał przyjechać jeszcze raz. Warto podglądać na bieżąco pogodę i dopiero zaplanować. Schönberg im Stubaital nazywa się miejscowość gdyby ktoś szukał na pogodowej mapie najbliższego dla mostu miasteczka. Ewentualnie Innsbruck.

Co ważne, istnieje możliwość kupna skoku na miejscu. Także jeśli ktoś będzie jechał kiedyś do Włoch, może śmiało zajechać. Jeśli pogoda będzie odpowiednia i będą wolne miejsca, może to być świetny przystanek w podróży i dość dosłowne rozprostowanie kości po x godzinach w samochodzie.

Osoba towarzysząca gratis

Rezerwując skok, można zabrać ze sobą jedną osobę towarzyszącą, która nie musi płacić i skakać. Będzie z nami podczas szkolenia oraz na platformie (dla bezpieczeństwa również w uprzęży) kiedy to my będziemy skakać. Także może robić zdjęcia i przeżywać to razem z nami. Przyznam dobry pomysł i wielce prawdopodobne, że jeszcze z niego już jako przewodnik skorzystam.

Podsumowując

Okolica i widoki Alpejskiego Tyrolu oraz wysokość ponad 50-letniego mostu, składają się wspólnie na jeden z najbardziej spektakularnych skoków bungee na świecie. Jak na debiut, świetne miejsce! Polecam niezdecydowanym ponieważ takie unikatowe skoki dodają odwagi i jeszcze bardziej uskrzydlają życie.

Ironicznie doszedłem do wniosku, że im wyższy skok, tym lepiej. Gdy jest się prawie 200 metrów nad ziemią to nie widać zbyt dokładnie ludzi i szczegółów, więc nie ma się czym stresować. Także z niskich bungee nie skaczę. Ceny na skok w sezonie 2019 zaczynały się od 149 Euro. Zależały od pośrednika u którego się kupowało. USB z filmem to dodatkowy koszt, u mnie było to 29 Euro. Niestety nie ma możliwości skoczenia z własną GoPro. Po aktualne info ponownie odsyłam na oficjalną stronę tutaj. Z kolei galerię polecam oglądać na czymś większym niż ekran telefonu 😉

Post Scriptum

Powyższy tekst powstał zaraz po skoku. Obecnie po kolejnych doświadczeniach i skokach jakie udało mi się wykonać, dopiszę tylko, że podczas tego z Europabrücke nie miałem pojęcia, że lina bungee jest tak ciężką i mimowolnie ciągnie w dół gdy stoi się na platformie. Dopiero przy kolejnych skokach naprawdę mocno wybijałem się z nóg by w miarę przyzwoicie wyglądać podczas lotu. Tutaj jako świeżak nie mogłem o tym wiedzieć. Widać na fotkach, że wybicie nie było najmocniejsze, a sylwetka podczas spadania nie najlepsza. Taka pierdoła warta wspomnienia gdyby komuś zależało dobrze wyglądać.