Sylvester Stallone. Nie tylko Rocky i Rambo - Tomasz Urbański - recenzja

Podobnie jak autor tej książki jestem fanem Sylvestra Stallone, a dokładnie pisząc kilku bohaterów i światów które na przestrzeni lat wykreował. Towarzyszą mi od początku mojej przygody z odkrywaniem amerykańskiego kina, miasta Los Angeles, które z całym tym swoim politycznym lewackim anturażem oraz brudem ciągle ma jakiś urok oraz ze sportowym życiem. Dla takich ludzi, podobnych do mnie, ta książka jest skierowana. Przedweszystkim fanów.

Mimo, że dość dobrze znam karierę Sylvestra, to miło było prześledzić ją jeszcze raz w formie pisanej. Ma w sobie kilka kruczków, ale nadrabia szczegółową filmografią, ciekawostkami (których zawsze mogłoby być jeszcze więcej) i mini recenzjami. Wszyscy spragnieni większej wiedzy o jego życiu, muszą posiłkować się publikacjami w innych językach i ogromem Internetu. Czy są lepsze biografie? Tak, ale na polskim rynku poza ponad trzydziestoletnią już książką Sylvester Stallone. Filmowa kariera z 1992 roku nie ma innych. Tym bardziej cieszy, że ktoś się za jego życie w takiej formie zabrał. Myślę, że śmiało mogłaby zostać przetłumaczona na inne kraje. Jeśli nie teraz, to w przyszłości ponieważ kolejne rozdziały ciągle się piszą…

Opinie o książce jak o opinie o filmach Stallone

Zauważyłem, że w internetowych komentarzach i recenzjach czytelnicy nad wyraz krytycznie do niej podchodzą. Moim zdaniem jest w takim stylu i na takim poziomie jak sam jej bohater. Sly nie był pogromcą oscarowych gal ale bardziej – jakkolwiek to zabrzmi – ludzkich serc. Nie wiem czego górnolotnego oczekiwać po biografii Sylvestra Stallone? Wpłynął na kulturę popularną – tak, zdecydowanie, ale nie jest to człowiek który zmienił świat. Aczkolwiek miałem z jego postaciami więcej plakatów niż z Arnoldem Schwarzeneggerem. Arnoldem, który w popkulturze przez dodatkową karierę kulturysty zapisał się moim zdaniem minimalnie mocniej od Sylwka.

PS ale bym sobie obejrzał tą dłuższą i bogatszą o 40 minut od kinowej wersje Cobry. Kto wie, może kiedyś wypłynie? Niemniej niż wersję reżyserską Nocnego Jastrzębia.